Quantcast
Channel: Po tej stronie lustra
Viewing all 625 articles
Browse latest View live

Grudniowe nowości cz. I

$
0
0

W ostatnim czasie posty z nowościami albo były bardzo skromne, albo nie pojawiały się na blogu wcale. Grudzień ma jednak to do siebie, że wyjątkowo sprzyja zakupom i okazjom do prezentów, dlatego w tym miesiącu mam dla Was aż dwa wpisy z nowościami, które powinny usatysfakcjonować wszystkich haulomaniaków. Na pierwszy ogień przygotowałam dla Was nowości niekosmetyczne.

Yankee Candle Cotton Candy to taki świąteczno-mikołajkowy prezent ode mnie dla mnie. Jakiś czas temu zapach był dostępny u nas jako limitka, jednak rozszedł się jak świeże bułeczki, zdobywając szerokie grono wyznawców i zwolenników. Nic w tym dziwnego, bo Cotton Candy zachwyca nie tylko zapachem, ale też obłędnym odcieniem różu i uroczą etykietą. Kiedy więc na grupie fb trafiłam na średni słój i to w wersji USA, kupiłam bez zastanowienia. No sami powiedzcie, czyż nie jest piękna?
średnia świeca yankee candle cotton candy

Kringle Candle Cashmere & Cocoa to prezent świąteczny od męża. Zakochałam się w tym zapachu, odkąd w Black Friday powąchałam go na stoisku i kiedy znalazłam go pod choinką byłam przeszczęśliwa. Zapach jest absolutnie cudowny i z pewnością przypadnie do gustu wszystkim miłośnikom słodkości, szczególnie tych w rodzaju Yankee Candle Fireside Treats.
duża świeca zapachowa kringle candle cashmere & cocoa

Ten zestaw widzieliście już i na blogu, i na facebooku, i na instagramie. Uroczy stojak na świecę w formie drewnianego leżaczka i świeca Kringle Candle Gold & Cashmere to wygrana w urodzinowym konkursie fotograficznym Pachnącej Wanny. Świecę jak widzicie wypaliłam już do połowy, więc myślę, że więcej pisać nie trzeba. Takie tempo zużycia to chyba najlepsza rekomendacja.
duża świeca zapachowa kringle candle gold & cashmere

Mając już trzydziestkę na karku nie wypada kupować ubranek dla lalek, ale o świeczkach nikt nie wspominał ;) Ten uroczy, zimowy sweterek z czapeczką to dzieło uzdolnionej Ani z grupy świeczkowej. Zakochałam się w nim od pierwszego wejrzenia i po prostu musiałam go mieć! Ania wszystkie kubraczki robi ręcznie na zamówienie, a wszystkie jej dzieła możecie podejrzeć na fanpagu Zacisze Ani. Bardzo polecam!
szary sweterek na świecę z czerwoną kokardką i guziczkami

I na koniec, nowe zapachy Yankee Candle z kolekcji Pure Essence, która tym razem jest jednocześnie Q1 2017. Zapachy są trzy, wszystkie utrzymane już w typowo wiosennym klimacie i pastelowych odcieniach. Na sucho moim faworytem jest Cherry Blossom - piękny, kwiatowo-owocowy zapach, świeży i radosny. Linden Tree to nieco mydlany aromat kwitnącej lipy, jeszcze nie wiem, czy się polubimy. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie za to mięta. Wild Mint nie ma w sobie nic z tic taców, miętówek czy gum Orbit. To najprawdziwsza, ogrodowa mięta, dokładnie taka jaka rośnie u mojej babci.
woski z kolekcji yankee candle pure essence 2017

I to już wszystkie nowości niekosmetyczne, które zawitały do mnie w ostatnich tygodniach. Dajcie znać, czy znacie któryś z zaprezentowanych zapachów i co o nim sądzicie. A ja już dzisiaj zapraszam Was na kolejny wpis, w którym pokażę Wam, co nowego pojawiło się w tym czasie w mojej kosmetyczce.

Pozdrawiam,
Ania

Grudniowe nowości cz. II - kosmetyki

$
0
0

Witajcie Kochani! Dziś zgodnie z zapowiedzią przybywam do Was z drugą częścią grudniowych nowości, tym razem tą kosmetyczną, na którą pewnie większość z Was czekała najbardziej ;)

Ponieważ grudzień to okres przede wszystkim świąteczny, zaczniemy od świątecznej kolekcji limitowanej The Body Shop. O żelu pod prysznic Frosted Berries już Wam pisałam, a że Mikołaj zagląda chyba na mojego bloga, to pod choinką znalazłam jeszcze masełka do ciała Frosted Berries i Spiced Apple.
świąteczne kosmetyki the body shop

Krem do rąk The Secret Soap Store o zapachu winogron również dostałam na Gwiazdkę. Jeśli jesteście ze mną dłużej, to na pewno wiecie, że uwielbiam te kremy do rąk! Na sezon jesień-zima są po prostu niezastąpione. Tej wersji jeszcze nigdy nie miałam, więc z przyjemnością wytestuję. Prezentem jest również malinowa płukanka octowa Yves Rocher, o której słyszałam wiele dobrego, i którą już od dawna chciałam wypróbować.
octowa płukanka yves rocher

Kolejny świąteczny prezent to nowa buteleczka perfum Jimmy Choo edp. W listopadzie wykończyłam poprzedni flakonik i muszę przyznać, że bardzo brakowało mi tego zapachu. Cieszę się, że zagościł u mnie ponownie i będzie mi umilał najbliższe chłodne miesiące.
jimmy choo edp 40 ml
Ostatnim kosmetycznym prezentem jest krem do twarzy John Masters Organics z różą i morelą. Jak wiecie uwielbiam pielęgnację tej marki. Do tej pory wszystkie ich kosmetyki spisywały się u mnie świetnie, więc z tym większą przyjemnością poznam kolejny ich produkt. Pozostałe kosmetyki zakupiłam już sama. Maseczka Origins Clear Improvement i balsam do ust Hurraw! to zakupy jeszcze z Dnia Darmowej Dostawy. Z kolei krem pod oczy Make Me Bio wpadł do koszyka przy okazji zamawiania prezentów dla bliskich.

naturalne kosmetyki do pielęgnacji twarzy

Na początku grudnia poczyniłam też małe zamówienia w sklepach z półproduktami. Tradycyjnie już uzupełniłam swoje zapasy pudru bambusowego z jedwabiem i olejku tamanu z Biochemii Urody. Oba te produkty są ze mną już od lat i nie wyobrażam sobie by mogło ich zabraknąć w mojej kosmetyczce. W Ecospa z kolei zamówiłam dwa hydrolaty - oczarowy i z czystka.
puder bambusowy, hydrolat z czystka, hydrolat oczarowy

Również w Dniu Darmowej Dostawy zamówiłam sobie na spróbowanie mały pojemniczek naturalnego dezodorantu Schmidt's o zapachu bergamotki i limonki. Bardzo jestem ciekawa jak się u mnie sprawdzi. W ostatnich tygodniach bardzo doskwierała mi suchość skóry na ciele, szczególnie na łydkach. Ratunku postanowiłam szukać w sprawdzonym balsamie z masłem shea Organique o zapachu magnolii. Miniaturkę żelu do mycia twarzy otrzymałam gratis.
naturalne kosmetyki do twarzy i ciała

Ostatnie trzy produkty zakupione w grudniu to już stali bywalcy mojej kosmetyczki. Pomadka z peelingiem, tymiankowy żel do twarzy i lipowy płyn micelarnySylveco na dobre wpisały się już w moją pielęgnację i póki co nie zanosi się na zmiany.
kosmetyki naturalne sylveco

I to już wszystkie nowości kosmetyczne, które zagościły u mnie w ostatnich tygodniach. Troszkę się tego w tym miesiącu uzbierało, ale to pierwszy taki większy haul kosmetyczny od dłuższego czasu, więc czuję się rozgrzeszona ;) Tradycyjnie, jeśli używaliście któregoś z tych produktów to piszcie, chętnie poczytam jak się u Was sprawdzał.

Pozdrawiam,
Ania

Fotoprezenty na Dzień Babci i Dziadka

$
0
0

Witajcie Kochani :) Sylwestrowe szaleństwo już za nami, a za niecałe trzy tygodnie czekają nas kolejne ważne święta - Dzień Babci i Dzień Dziadka. Jeśli nie macie pomysłów na prezenty dla swoich babć i dziadków, a chcielibyście podarować im coś wyjątkowego, to dzisiejszy wpis jest właśnie dla Was. Zapraszam!

Nie wiem jak Wy, ale ja co roku mam ogromny problem z wyborem upominku dla mojej Babci. Słodycze odpadają, bo babcia choruje na cukrzycę. Kosmetyków praktycznie nie używa (krem do rąk, który dostała ode mnie 2 lata temu nadal stoi w szafce, a ostatnio wyrzuciła dwa prawie pełne przeterminowane balsamy do ciała), z perfumami nie śmiałabym zaryzykować, bo mamy zupełnie różne gusta. Kwiaty odpadają, bo babcia nie uznaje marnowania pieniędzy na coś co zaraz zwiędnie, a doniczkowe są natychmiast mordowane przez jej kota...

W dzieciństwie było łatwiej. Można było zrobić laurkę lub kwiatka z bibuły, napisać wierszyk czy wyszyć coś z muliny. Takie personalizowane prezenty zawsze cieszyły najbardziej, ale nie oszukujmy się - w dorosłym życiu nie wchodzą w grę, no chyba, że naprawdę jesteśmy artystami i nasze dzieło faktycznie będzie dziełem sztuki. Ja niestety takiego talentu nie posiadam i raczej nie namaluję dla babci obrazu, ale za to mogę podarować jej fotoobraz :)

Fotoobrazy to nic innego jak zdjęcia wydrukowane na płótnie. Takie zdjęcia w formie obrazów wyglądają o wiele ładniej i bardziej efektownie niż klasyczna ramka ze zdjęciem i mogą stać się prawdziwą ozdobą babcinego wnętrza, codziennie przynosząc jej radość i wywołując uśmiech na twarzy. Tylko od nas zależy jakie zdjęcie wybierzemy i co znajdzie się na takim obrazie. Może to być zdjęcie wnuków, fotka babci ukochanego zwierzaka, jakiegoś ważnego dla naszej babci miejsca, fotografia na której jesteśmy razem z babcią, czy pamiątkowy kadr z jednej z rodzinnych uroczystości. Pełna dowolność i niezliczona ilość możliwości!

Fotoobrazy dostępne są w różnych formatach i rozmiarach, dzięki czemu każdy ma szansę znaleźć ten najbardziej odpowiedni dla siebie. No i wbrew pozorom taki prezent wcale nie musi być drogi - ceny fotoobrazów zaczynają się już od 30 zł w zależności od wybranej wielkości.

Dajcie znać co sądzicie o tego typu spersonalizowanym prezencie :) Na stronie serwisu Foto4u znajdziecie też wiele innych pomysłów na fotoprezenty dla bliskich, w tym m.in. puzzle i przeurocze pluszaki.

Pozdrawiam
Ania

Moja kolekcja świec zapachowych - spełnione marzenie z roku 2016

$
0
0

Dokładnie rok temu na blogu pojawił się wpis z nowościami, w którym pokazałam Wam swoją pierwszą w życiu świeczkę (mały tumbler Yankee Candle Congratulations) i napisałam, że marzy mi się własna kolekcja świec zapachowych. Dziś w ramach podsumowania roku 2016 postanowiłam przygotować dla Was małą prezentację mojej aktualnej kolekcji, którą udało mi się stworzyć w ciągu tego roku. Zapraszam :)
białe świece yankee candle

YANKEE CANDLE WINTER GARDEN - ciekawy zimowy zapach, który ma w sobie coś nostalgicznego. Raczej nie przypadnie do gustu każdemu. Producent opisuje go jako zniewalający, odświeżający aromat bujnych, wiecznie zielonych gałęzi uchwyconych w lodowym przepychu.

YANKEE CANDLE WINTER GLOW - to według producenta zamarznięte gałęzie drzew i świerkowe igły rozświetlone bursztynowymi promieniami zimowego słońca. Po opisie nie spodziewałam się, że się polubimy, a tymczasem zapach okazał się moją zimową miłością. 

YANKEE CANDLE SOFT BLANKET - jeden z najbardziej znanych zapachów w ofercie marki i aktualnie zapach miesiąca. Producent opisuje go jako kołysankę z cytrusów, luksusowej wanilii i ciepłego bursztynu. Jego recenzja wkrótce pojawi się na blogu.
trzy duże świece zapachowe

YANKEE CANDLE WHITE TEA - to jeden z najlepszych zapachów jakie wyszły w roku 2016, opisywany jako delikatny, relaksujący aromat białej herbaty z kilkoma kroplami cytryny. Relaksujący, świeży, po prostu cudowny.

YANKEE CANDLE MARKET BLOSSOMS - zapach niedostępny w Polsce, odkupiony na grupie świeczkowej. Producent opisuje go jako cudowne połączenie aromatów świeżych kwiatów i dojrzałych jagód.

YANKEE CANDLE PINK SANDS - kolejny klasyk wśród zapachowej oferty marki i jeden z tych zapachów, które lubi praktycznie każdy. Lekki, świeży, a jednocześnie słodki, idealny na cieplejsze dni. Łączy w sobie aromaty cytrusów, słodkich kwiatów i pikantnej wanilii.
duże świece zapachowe yankee candle

YANKEE CANDLE FLOWERS IN THE SUN - to według producenta promienny zapach słodkich kwiatowych pąków, przywołujący wspomnienie przechadzek po malowniczych, kolorowych ogrodach. Ja czuję w nim przede wszystkim słodkiego, dojrzałego ananasa.

YANKEE CANDLE EBONY & OAK - zapach z jesiennej kolekcji Harvest Time, drzewny i bardzo uniseks. Producent opisuje go jako leśny zapach stworzony z mieszanki drzewnych nut dębu, sosny, hebanu, eukaliptusa i paczuli.

YANKEE CANDLE PAIN AU RAISIN - wypaliłam kilka wosków i w końcu w listopadzie dostałam na urodziny świecę. Producent opisuje zapach jako nasączone koniakiem rodzynki w maślano-waniliowym cieście, doprawionym szczyptą cynamonu. Ogromny mocarz, zapach świecy czuć w całym domu.
moja kolekcja świec zapachowych blog

YANKEE CANDLE APPLE PUMPKIN - kolejny zapach zakupiony na grupie świeczkowej, niedostępny w Polsce. Jest to aromatyczna mieszanka jabłek i dyni, doprawiona goździkami i imbirem. Bardzo ciepły, domowy zapach, idealny na jesień.

YANKEE CANDLE LUSCIOUS PLUM - piękny świąteczno-zimowy zapach, który pojawił się u nas jako edycja limitowana. Producent opisuje go jako niezwykle bogaty, świąteczny zapach śliwek pod cukrową pierzynką. Zdecydowanie jeden z moich ulubionych zapachów.

YANKEE CANDLE JELLY BEAN - moja pierwsza duża świeca i jeden z ulubionych zapachów mojego męża :) Producent opisuje go jako aromat owocowych żelków, pokrytych cukrową skorupką. Słodki zapach owocowych cukierków i cudowna wielkanocna etykieta.
czarne świece zapachowe

YANKEE CANDLE FORBIDDEN APPLE - limitowany zapach na Halloween 2016, opisywany przez producenta jako uwodzicielski eliksir, w którym głównym składnikiem jest soczyste jabłko zmieszane z bergamotką, nutą czarnego dębu i wanilii noir.

YANKEE CANDLE HAPPY HALLOWEEN - świeca zakupiona na grupie, totalnie w ciemno, jedynie pod wpływem pięknej etykiety. Zapach z początku mnie przerażał, ale z czasem się polubiliśmy. Producent opisuje go jako eliksir z czarnej lukrecji przyprawiony anyżem i goździkami.

YANKEE CANDLE DREAMY SUMMER NIGHTS - to według producenta aromat relaksującej mieszanki wanilii z heliotropem i odrobiną drzewnych nut, który roztoczy przed Tobą magię ciepłych, gwiaździstych letnich nocy. Przepiękny, magiczny zapach, zdecydowanie jeden z moich ulubionych.
yankee candle cotton candy wersja usa

YANKEE CANDLE COTTON CANDY - zapach, który przeszło rok temu pojawił się u nas jako limitka, obecnie praktycznie nieosiągalny. Swój średni słój w wersji USA udało mi się zakupić na grupie świeczkowej. Producent opisuje zapach jako aromat słodkiej, lepiącej waty cukrowej.

YANKEE CANDLE GHOSTLY TREATS - limitowany zapach na Halloween 2014, upolowany cudem w jednym z mniej popularnych sklepów internetowych. Producent opisuje go jako aromat ciągnących, pieczonych pianek przywodzący na myśl straszne opowieści przy halloweenowym ognisku. Pachnie i wygląda obłędnie!

YANKEE CANDLE WITHES BREW - zapach, który co roku powraca w kolekcji na Halloween. Jedni go kochają, inni nienawidzą - ja zdecydowanie należę do tej pierwszej grupy. Producent opisuje go jako ostro słodki aromat egzotycznej paczuli.

niebieskie świece yankee candle

YANKEE CANDLE BLISSFUL AUTUMN - zapach wycofany, trudno dostępny, osiągający zawrotną cenę 300 zł za duży słój. Na tego maluszka trafiłam kiedyś przypadkiem w jednym ze sklepów internetowych. Piękny, jesienny zapach gruszek i szarlotki.

YANKEE CANDLE NOVEMBER RAIN - to według producenta zapach odurzający, lekko męski i nastrojowy niczym deszczowy jesienny dzień, z głęboko wodnistymi nutami liści, ciepłego bursztynu i ostrego, świeżego powietrza.Jakiś czas temu został u nas wycofany i nie jest już dostępny w regularnej sprzedaży. Mój maluszek pochodzi z grupowej wymianki.

tumbler trzyknotowy goose creek florence nightlife

GOOSE CREEK FLORENCE NIGHTLIFE - to w tej chwili moja jedyna świeca tej marki, ale z pewnością nie ostatnia. Producent opisuje ją jakorajskie połączenie bursztynu, wanilii i drewna z urzekającymi kwiatowymi nutami jaśminu i róży oraz owoców porzeczki.Bardzo elegancki, zmysłowy, perfumowy zapach. 

KRINGLE CANDLE CASHMERE & COCOA - to przepiękny zapach, ukryty pod nieciekawą etykietą. Świeca łączy w sobie aromaty kremowego kakao i miękkiego kaszmiru. Zapach ciepły, słodki, otulający, idealny na zimowe wieczory. Wyglądajcie pełnej recenzji.

KRINGLE CANDLE GOLD & CASHMERE - pierwszy zapach marki, który pojawił się w mojej kolekcji. Świeca cudownie bezproblemowa w użytku o eleganckim, kremowym i otulającym zapachu, przywodzącym na myśl luksusowy balsam do ciała. W okresie przedświątecznym paliłam ją niemal bez przerwy.

I tak wygląda aktualnie moja kolekcja świec zapachowych. W sumie znajdują się w niej 23 świece różnej wielkości, głównie Yankee Candle, kilka świec zdążyłam też już w tym czasie wypalić i nie dotrwały do rocznego podsumowania (m.in. Yankee Candle Strawberry Lemon Ice, Yankee Candle Pink Dragon Fruit, czy WoodWick Wild Berry Smoothie). Cóż, śmiało mogę powiedzieć, że moje zeszłoroczne marzenie się spełniło - mam swoją własną kolekcję świec zapachowych. Skłamałabym jednak, gdybym powiedziała, że czuję się całkowicie spełniona, bo na mojej chciejliście wciąż pojawiają się coraz to nowe zapachy, które chciałabym dołączyć do kolekcji. Mam nadzieję, że ten rok mi to umożliwi i będzie obfitował w udane zapachowe nowości ;)

A jak Wasze plany i marzenia z roku 2016? Udało Wam się je zrealizować?


Pozdrawiam
Ania

KOR 2016 - pielęgnacja

$
0
0

Witajcie Kochani :) Najwyższy czas rozliczyć się ostatecznie z minionym rokiem i zaprezentować Wam Kosmetyczne Odkrycia Roku 2016. KOR to nie to samo co ulubieńcy - to kosmetyki, które poznałam w danym roku, które zrobiły na mnie duże wrażenie i do których chciałabym wracać w latach następnych. Wpis podzieliłam na dwie części i dziś chciałabym zaprosić Was na pierwszą z nich, obejmującą kosmetyki do pielęgnacji.
kosmetyczni ulubieńcy 2016

PHENOME PIANKA DO MYCIA TWARZY to niezwykle przyjemny produkt do porannego oczyszczania twarzy. Naturalny skład bogaty w liczne ekstrakty roślinne, delikatność działania i wysoka wydajność to tylko wybrane zalety pianki Phenome. Pianka ładnie oczyszczała buzię z zanieczyszczeń nagromadzonych w ciągu nocy i resztek kosmetyków pielęgnacyjnych, pozostawiając skórę nawilżoną, miękką i gładką. Jeśli tylko nadarzy się okazja z pewnością zakupię ją ponownie.
różana pianka do mycia twarzy

JOHN MASTERS ORGANICS SERUM Z WIT C to kolejny produkt, który utwierdził mnie w przekonaniu, że kosmetyki tej marki wyjątkowo mi służą. Serum stosowałam latem, pod krem z filtrem i często również na noc. Jego leciutka konsystencja nie obciążała mojej nadmiernie przetłuszczającej skóry, zapewniając jej jednocześnie odpowiednią dawkę nawilżenia. Serum bardzo ładnie rozjaśniło i wyrównało koloryt skóry, zmniejszając widoczność i przyspieszając znikanie pozapalnych przebarwień. Z pewnością będę do niego wracać.
serum john masters organics

THE BODY SHOP BRITISH ROSE ŻEL POD PRYSZNIC - żele pod prysznic TBS uwielbiam i znam nie od dziś, ale wersja British Rose zdecydowanie zasłużyła by się dziś tutaj znaleźć. Działaniem nie różni się od innych żeli marki, ale jej zapach jest po prostu obłędny. Nie jest to typowy różany aromat, a prawdziwie uwodzicielskie kobiece perfumy. Cudo! Na wiosnę koniecznie musimy powtórzyć spotkanie.
the body shop british rose

KOSMETYKI DO CIAŁA BIOAMARE - tu akurat masło shea, ale jak wiecie pokochałam też ich musy do ciała. Proste, naturalne składy, cudowne zapachy, niska cena i łatwa dostępność czynią z nich kosmetyk praktycznie idealny. Z pewnością przewiną się na blogu jeszcze nie raz.
masło shea bioamare

SYLVECO LIPOWY PŁYN MICELARNY - długo zwlekałam z testowaniem kosmetyków marki, a tymczasem odkryłam w jej ofercie kilka prawdziwych perełek. Płyn micelarny zdecydowanie jest jedną z nich. Bardzo delikatny dla skóry, bez problemu radzi sobie z makijażem oczu, naprawdę nawilża skórę. W mojej kosmetyczce zagrzeje miejsce na dłużej.
lipowy płyn micelarny sylveco

I to już w zasadzie wszystkie pielęgnacyjne hity kosmetyczne, które odkryłam w roku 2016. W drugiej części pokażę Wam swoje odkrycia w dziedzinie kolorówki.

A jakich kosmetycznych odkryć Wy dokonaliście w minionym roku?

Pozdrawiam,
Ania

KOR 2016 - kolorówka

$
0
0

Witajcie Kochani w mroźne niedzielne przedpołudnie :) Zgodnie z zapowiedzią przychodzę dziś do Was z drugą częścią Kosmetycznych Odkryć Roku 2016. W części pierwszej pokazywałam Wam swoje odkrycia pielęgnacyjne, a dziś pora na kosmetyki do makijażu.
ulubieńcy 2016

MARC JACOBS GLOW STICK - to zdecydowanie moje największe odkrycie ubiegłego roku i absolutny hit nad hitami! Przepiękne, nieco gadżeciarskie, a jednocześnie proste opakowanie, cudowny neutralny odcień, idealny nawet dla bardzo jasnych karnacji i nieziemski efekt tafli na skórze czynią z tego kremowego rozświetlacza w sztyfcie prawdziwy kosmetyczny ideał. Jak tylko uporam się ze stanem swojej cery, która ostatnio wciąż mi płata psikusy, obiecuję pełną recenzję z prezentacją na skórze!
marc jacobs glow stick

L'OREAL VOLUME MILLION LASHES FATALE - to stosunkowa nowość w ofercie marki i zdecydowanie najlepsza maskara jakiej używałam w roku 2016. Pięknie pogrubia, wydłuża i podkręca rzęsy, nie zostawia grudek, ani efektu owadzich nóżek. Tusz z jednej strony zapewnia wielogodzinną trwałość bez efektu pandy, z drugiej zaś nie nastręcza najmniejszych problemów podczas demakijażu. Bardzo go polubiłam i myślę, że w 2017 jeszcze nie raz u mnie zagości.
tusz do rzęs l'oreal fatale

SHISEIDO LUMINIZING SATIN FACE - róż do policzków w odcieniu PK304 Carnation trafił do mnie w pierwszej połowie roku i przez sezon wiosenno-letni często gościł na mojej twarzy. Eleganckie opakowanie z dużym lusterkiem nie tylko pięknie wygląda, ale też sprawia, że produkt jest bardzo wygodny w użyciu. Dołączony pędzelek w sytuacji awaryjnej spokojnie da sobie radę z aplikacją, a sam róż wspaniale odświeża buzię, nadając jej naturalnie wyglądającego, dziewczęcego rumieńca. Róż Shiseido to pierwszy produkt marki w mojej kosmetyczce, ale z pewnością nie ostatni.
shiseido pk 304 carnation

SEMILAC LAKIERY TRADYCYJNE - trzy odcienie trafiły do mnie w ramach wygranej w rozdaniu u Ewy z bloga Odcienie Nude (na zdjęciu popularny Biscuit) i w ciągu minionego roku często po nie sięgałam. U mnie lakiery trzymają się od 4 do nawet 7 dni z lekko startymi końcówkami, ale to za co cenię je najbardziej to szybkość wysychania. Bez żadnego wspomagania lakiery schną w mgnieniu oka, dzięki czemu mogę sięgnąć po nie nawet na ostatnią chwilę przed wyjściem. Chciałabym w nowym roku dołączyć do kolekcji jeszcze kilka odcieni.
lakier do paznokci nude

I to już wszystkie moje odkrycia kosmetyczne minionego roku. Teraz nie pozostaje już nic innego jak tylko czekać by zobaczyć jakie perełki przyniesie kolejny rok :)

Pozdrawiam
Ania

Yankee Candle Soft Blanket - pachnąca kołysanka

$
0
0

Mrozy co prawda już nieco odpuściły, ale zima dopiero na półmetku. Przed nami jeszcze wiele długich i chłodnych wieczorów, które spędzimy zaszyci gdzieś pod kocem z książką i gorącą herbatą w ulubionym kubku. I najlepiej w towarzystwie kojącego, otulającego zapachu - takiego jak kultowy Yankee Candle Soft Blanket
duża świeca zapachowa yankee candle soft blanket

YANKEE CANDLE SOFT BLANKET to jeden z największych klasyków w ofercie marki i ponoć najlepiej sprzedający się zapach. Trudno się temu dziwić - już sam wygląd świecy przyciąga uwagę. Śnieżnobiały wosk i urocza etykieta z pluszowym misiem okrytym miękkim kocykiem to połączenie, które absolutnie zachwyca i rozczula, od pierwszego spojrzenia wywołując jedynie ciepłe uczucia.
etykieta świecy yankee candle soft blanket
Zapach Soft Blanket producent opisuje jako ciepłą kołysankę, będącą kompozycją cytrusów, luksusowej wanilii i ciepłego bursztynu. W kompozycji znajdziemy następujące nuty zapachowe:
- nuty głowy: bergamotka, owoce cytrusowe, jeżyna
- nuty serca: kaszmirowa wanilia, pudrowa róża, kwiat tytoniu
- nuty bazy: bursztyn, kakao, piżmo
nowa świeca yankee candle soft blanket widok z góry

Soft Blanket, przez świecomaniaków pieszczotliwie zwany Misiem, to zapach słodki, pudrowy, niezwykle ciepły i otulający. Nie wiem czy to siła sugestii, czy geniusz kompozycji, ale dla mnie faktycznie pachnie jak miękki, puszysty kocyk wyprany z dodatkiem delikatnego płynu do płukania dla dzieci. Kojarzy się z czystym, przytulnym wnętrzem, całkowitym relaksem i bezgranicznym poczuciem bezpieczeństwa.
świeca yankee candle z misiem

Yankee Candle Soft Blanket to zapach, którego nie wypada nie znać - po prostu trzeba go wypróbować. Mnie misiaczek totalnie w sobie rozkochał i po wypaleniu wosku w końcu doczekałam się dużego słoja. Teraz już żaden mroźny wieczór nie będzie mi straszny :)

W styczniu Soft Blanket jest jednym z zapachów miesiąca i kupicie go 20% taniej. 

Nazwa: Yankee Candle Soft Blanket
Linia zapachowa: Fresh
Dostępność:GOODIES.PL

Pozdrawiam
Ania

Yankee Candle Cherries On Snow, czyli jak pachną wiśnie na śniegu?

$
0
0

Przeświadczenie, że wszystko co cudze jest lepsze głęboko zakorzeniło się w naszej polskiej naturze. Dotyczy to praktycznie wszystkich sfer życia - także wosków i świec zapachowych. Zapachy niedostępne w polskiej ofercie zawsze cieszą się dużym powodzeniem, budzą pożądanie i potrafią osiągać zawrotne nieraz sumy. Kiedy od czasu do czasu, któryś z nich pojawia się u nas jako edycja limitowana, mamy szansę zweryfikować swoje poglądy i przekonać się, czy rzeczywiście u sąsiada trawa jest bardziej zielona. Dlatego dziś chciałabym podzielić się z Wami moją opinią na temat zapachu Yankee Candle, który trafił do nas jako edycja limitowana na zimę 2016.
YANKEE CANDLE CHERRIES ON SNOW to według producenta zapach czarującej mieszanki soczystych wiśni ze słodkimi migdałami i dodatkiem zimowej świeżości śnieżnego puchu.

Wosk przyciąga uwagę soczystym, czerwonym kolorem i etykietą z wisienkami leżącymi na śniegu. Jeśli jednak się bliżej przyjrzymy zauważymy, że te wisienki są jakieś takie... sztuczne.

Wosk Yankee Candle Cherries On Snow to zapach słodkich, czerwonych landrynek. Niby wiśniowych, ale w opakowaniu musiały leżeć obok białych, migdałowych, bo wyraźnie przeszły ich zapachem. Koneserom landrynek, szczególnie tych z czasów PRL-u zapach być może się spodoba. Dla mnie jest zbyt słodki, ulepkowaty, mdły i sztuczny. Moc na szczęście nie powala - pół tarty wrzuconej do kominka wypełniło pokój jedynie subtelnym zapachem. I dobrze, bo w większym stężeniu zapach byłby już całkiem nie do zniesienia. No chyba, że ktoś ma ochotę nabawić się cukrzycy...

Nazwa: Yankee Candle Cherries On Snow
Linia zapachowa: Fruit
Dostępność:GOODIES.PL

Pozdrawiam
Ania

Śniegowce Moon Boot - czy są warte zakupu?

$
0
0

Kiedy ze względów zdrowotnych, miałam pierwszy raz zamienić eleganckie skórzane kozaki na śniegowce mało się nie popłakałam w sklepie. Te wielkie, toporne buciory tak mi się nie podobały! Dziś, blisko 8 lat i 3 pary śniegowców później, nie wyobrażam sobie już innych butów na zimę. W tym roku mój wybór padł na kultowe śniegowce Moon Boot.
śniegowce moon boot

Model, który wybrałam to WE Monaco Felt w kolorze czarnym. Buty zostały wykonane z wytrzymałego i wodoodpornego materiału Cordura. Gruba gumowa podeszwa ma za zadanie izolować stopę od zimnego podłoża. Wyjmowana filcowa wkładka gwarantuje ciepło w każdych warunkach, a sznurowanie na przodzie pozwala w pewnym stopniu regulować dopasowanie buta i zapewnia efektowny wygląd.
moon boot we monaco felt
wzmocniona pięta w śniegowcach
filcowa wkładka w śniegowach moon boot

Buty są ze mną pierwszy sezon, więc test trwałości jeszcze przed nimi, ale już teraz mogę powiedzieć Wam, że pod każdym innym względem sprawdzają się doskonale. Są niesamowicie mięciutkie i wygodne - w czasie chodzenia ma się wrażenie jakby się stąpało po poduszce. A co najważniejsze, naprawdę nie przemakają nawet w głębokim śniegu i są mega ciepłe! Kiedy początek stycznia przywitał nas kilkunastostopniowymi mrozami, nawet na długie spacery z psem po lesie wystarczały mi cienkie bawełniane skarpetki. Po powrocie do domu uda i twarz miałam skostniałe, ale za to stopy wciąż były przyjemnie suche i ciepłe. Wbrew pozorom Moon Boot WE Monaco Felt wcale nie są duże i toporne, i naprawdę fajnie się prezentują na nodze. Spokojnie można je nosić do jeansów, dresów, a nawet sukienki, czy spódnicy. Czy można od zimowych butów oczekiwać czegoś więcej?
śniegowce moon boot we monaco felt na nogach

Śniegowce Moon Boot WE Monaco Felt to zdecydowanie jeden z moich najbardziej udanych zakupów. Jeśli dużo chodzicie na piechotę albo macie problemy z krążeniem i wiecznie zimno Wam w stopy, z czystym sumieniem mogę je Wam polecić. Ja swoje absolutnie pokochałam i mam nadzieję, że posłużą mi co najmniej kilka sezonów :)

Pozdrawiam
Ania

Pachnący KONKURS!

$
0
0

Witajcie Kochani :) Na dobry początek nowego tygodnia przychodzę do Was z małym rozdaniem. Ponieważ blog w ostatnim czasie zdominowały piękne zapachy, do wygrania będą same obłędnie pachnące produkty. Zapraszam!

W skład nagrody wchodzą:
- The Body Shop Pink Graphefruitżel pod prysznic 250 ml
- Bath and Body Works Orchard Frost mydło w piance 259 ml
- Bath and Body Works Orchard Frost antybakteryjny żel do rąk 29 ml
- Schmidt's Ylang-Ylang + Calendula naturalny dezodorant 14,2 g
- Bioamare naturalne masło shea do ciała o zapachu poziomki 100 ml
- Yankee Candle All is Bright sampler
- Yankee Candle Market Blossoms sampler (zapach niedostępny w Polsce w regularnej sprzedaży)

Co trzeba zrobić, aby wziąć udział w konkursie?
- być publicznym obserwatorem bloga Po tej stronie lustra
- w dowolny sposób udostępnić informację o rozdaniu
- odpowiedzieć na pytanie konkursowe: Jaki jest Twój ulubiony zapach?

Obserwatorzy sprzed rozdania tradycyjnie otrzymują dodatkowy punkt. Jeśli chcecie zdobyć dodatkowe szanse, możecie też dołączyć do mnie na Facebooku oraz Instagramie :)

Dla ułatwienia życia i sobie i Wam, zamieszczam formularz zgłoszeniowy:
Rozdanie potrwa od dziś tj. 23 stycznia do 14 lutego 2017 :) Wyniki ogłoszę w ciągu 5 dni od zakończenia rozdania. Zwycięzca będzie miał 7 dni żeby przesłać dane do wysyłki. Nagrodę wysyłam na swój koszt tylko na terenie Polski.

Mam nadzieję, że taki pachnący zestaw przypadnie Wam do gustu. Zachęcam do udziału w zabawie i oczywiście życzę wszystkim powodzenia :)

Pozdrawiam
Ania

Kaszmir i kakao - perfekcyjne zimowe połączenie

$
0
0

Nie ma nic przyjemniejszego w sezonie zimowym, jak po powrocie z pracy do domu otulić się ciepłym, miękkim swetrem i zalec pod kocem z kubkiem gorącego, aromatycznego kakao. Marka Kringle Candle doskonale o tym wie i dlatego stworzyła zapach o wdzięcznej nazwie Cashmere & Cocoa.
duża świeca zapachowa kringle candle

KRINGLE CANDLE CASHMERE & COCOA to zapach, który producent opisuje jako połączenie delikatnej świeżej nuty, otulającej niczym miękki, kaszmirowy sweter z relaksującym aromatem kremowego kakao.

Trafiłam na niego zupełnie przez przypadek, podczas wizyty w sklepie stacjonarnym. Czemu wzięłam go do powąchania naprawdę nie wiem, bo umówmy się - etykieta wcale do tego nie zachęca. Szaro-bury obrazek z ciemnym swetrem i kubkiem kakao nie ma w sobie nic, co przyciągałoby spojrzenie i wołało, by po ten zapach sięgnąć. A jednak.

dwuknotowa świeca kringle candle

Pierwsze skojarzenie jakie nam się nasuwa podczas spotkania z tym zapachem to nieodparte podobieństwo do Yankee Candle Fireside Treats. Nic w tym dziwnego, skoro wśród nut zapachowych Cashmere & Cocoa znajdziemy pieczone pianki marshmallow, kakao, wanilię, palone drewno, piżmo i paczulę. Jednak kiedy zestawimy te zapachy obok siebie z łatwością zauważymy, że mimo dużego podobieństwa, wcale nie są identyczne. Kringle Candle Cashmere & Cocoa jest mniej słodki, posiada w sobie więcej świeżości i jakąś subtelną perfumową nutę. Całość faktycznie pachnie bardzo otulająco i odprężająco, tworząc we wnętrzu ciepły i przytulny klimat, idealny na długie zimowe wieczory.
wieczko od świecy kringle candle

Kringle Candle Cashmere & Cocoa to zdecydowanie jeden z najładniejszych zapachów, jakie pojawiły się w sprzedaży w 2016 roku. Uwielbiam ją palić o każdej porze dnia i nocy, i śmiało mogę powiedzieć, że jest to jeden z tych zapachów, które nigdy mi się nie znudzą. Jeśli lubicie aromat yankowych pianek, koniecznie wypróbujcie też Cashmere & Cocoa. Z pewnością przypadnie Wam do gustu.

Nazwa: Kringle Candle Cashmere & Cocoa
Kolekcja: Jesień 2016
Dostępność:
GOODIES.PL

Pozdrawiam
Ania


Bio krem pod oczy z witaminą E i ekstraktem z ogórka

$
0
0

Make Me Bio to polska marka, tworząca kosmetyki naturalne o prostych składach, opartych na ekstraktach i wyciągach roślinnych, tłoczonych na zimno nierafinowanych olejach oraz witaminach w czystej postaci. Ich produkty przyciągały moją uwagę już od jakiegoś czasu i w końcu postanowiłam przetestować je na własnej skórze. Na pierwszy ogień poszedł Bio Krem Pod Oczy, o którym dziś Wam opowiem. Zapraszam :)
naturalny krem pod oczy

MAKE ME BIO KREM POD OCZY Z WITAMINĄ E i EKSTRAKTEM Z OGÓRKA to produkt intensywnie nawilżający, przeznaczony do pielęgnacji delikatnej skóry wokół oczu. Zawarte w nim naturalne składniki, takie jak masło shea, olejek ze słodkich migdałów, olejek makadamia, witamina E i ekstrakt z ogórka, zapewniają odpowiednią dawkę nawilżenia, redukują cienie i wygładzają drobne zmarszczki. W efekcie produkt ma za zadanie zapewnić nam nawilżoną, rozświetloną i napiętą skórę wokół oczu.

Skład:Aqua (Woda), Butyrospermum Parkii (Masło Shea) Butter, Prunus Amygdalus Dulcis (Słodkie Migdały) Oil, Macadamia Ternifolia (Makadamia) Nut Oil, Tocopherol (Witamina E), Cetearyl Glucoside, Cucumis Sativus (Ogórek) Extract, Cetyl Alcohol, Xanthan Gum, Benzyl Alcohol, Dehydroacetic Acid, Rosa Damascena (Róża Damasceńska) Flower Oil, Benzyl Cinnamate, Citral, Citronellol, Eugenol, Geraniol, Linalool.
polskie kosmetyki naturalne

Krem pod oczy Make Me Bio został zamknięty w wygodnym opakowaniu z pompką typu airless. Nie ukrywam, że jest to mój ulubiony rodzaj opakowania, który pozwala na wygodne, precyzyjne i higieniczne używanie produktu. Całość utrzymana jest w miłej dla oka pastelowej kolorystyce i najzwyczajniej w świecie ładnie prezentuje się na kosmetycznej półce.

Wbrew temu czego można by oczekiwać, krem nie pachnie ogórkiem, a różami. Jego zapach jest subtelny i niezwykle przyjemny, dzięki czemu codzienna aplikacja staje się prawdziwą przyjemnością. Myślę, że przypadnie do gustu również osobom, które na co dzień za różanym zapachem nie przepadają.

Konsystencja kremu jest lekka i nie obciąża delikatnej skóry wokół oczu, jednocześnie zapewniającej jej odpowiednią dawkę nawilżenia. Produkt szybko się wchłania i dobrze się sprawdza jako baza pod korektor. Nie zauważyłam żeby w widoczny sposób redukował cienie pod oczami, ale fajnie sprawdza się na drobne opuchnięcia. Odkąd używam tego kremu nie mam też problemów z zaczerwienieniem i podrażnieniem skóry wokół oczu, co wcześniej zdarzało mi się regularnie w sezonie zimowym.
lekki krem pod oczy

Make Me Bio krem pod oczy z witaminą E i ekstraktem z ogórka to bardzo przyjemny produkt o naturalnym, przyjaznym dla skóry składzie. Może nie jest to krem do zadań specjalnych, ale w podstawowej, codziennej pielęgnacji skóry wokół oczu sprawdza się doskonale. Osoby, które nie mają większych problemów w tym obszarze i szukają lekkiego kosmetyku nawilżającego, który pomoże utrzymać skórę wokół oczu w dobrej kondycji, powinny być z niego zadowolone. Ja jestem i myślę, że jeszcze nie raz się spotkamy :)

Pozdrawiam
Ania

Pachnące nowości stycznia

$
0
0

Ostatni dzień stycznia to doskonały moment na podsumowanie minionego miesiąca. Dlatego dziś, przychodzę do Was z małym rachunkiem sumienia i kilkoma pachnącymi nowościami, które w styczniu dołączyły do mojej kolekcji świec zapachowych  ;)

Na początek jeden ze styczniowych zapachów miesiąca - kultowy Yankee Candle Soft Blanket. Latem wypaliłam wosk i zakup dużego słoja był tylko kwestią czasu. Świeca zachwyca wyglądem, a jej otulający zapach jest idealny na chłodne wieczory.
miś yankee candle

Świeca Yankee Candle Snow Is Glistening z kolekcji Winter Wonderland marzyła mi się odkąd tylko pierwszy raz ją zobaczyłam. Wosk w odcieniu nieba w bezchmurny, mroźny dzień, etykieta z okrytymi szadzią koronami drzew i srebrne brokatowe gwiazdki na słoju - to wszystko sprawiło, że zakochałam się od pierwszego wejrzenia! Niestety nie tylko ja. Zapach nie jest dostępny w Polsce i kiedy tylko pojawiał się w sprzedaży na facebookowej grupie, znikał w przeciągi kilku minut. W styczniu jednak szczęście mi dopisało i dzięki czujności Kornelii z bloga Zakątek Rudej, w końcu udało mi się upolować wymarzony słój.
yankee candle winter wonderland collection

Razem ze "snołem" zakupiłam jeszcze jeden świecowy rarytas, który również chodził za mną od dawna - Yankee Candle Bahama Breeze. Kiedy zaczynałam swoją przygodę z YC zapach ten był jeszcze normalnie dostępny w polskiej ofercie i nawet recenzowałam go na blogu (KLIK). Teraz jest już wycofany, więc tym bardziej cieszę się, że będę miała okazję do niego wrócić mając zapas na dłużej.
yankee candle bahama breeze

W styczniu do mojej pachnącej kolekcji dołączył również duży słój Yankee Candle Fireside Treats. Słodki aromat pianek marshmallow przełamany nutą dymu z ogniska należy do najbardziej znanych i lubianych zapachów w ofercie marki. Zdecydowanie ma w sobie coś magicznego, co ujmuje mnie bez reszty. Recenzję wosku znajdziecie TUTAJ.
yankee candle fireside treats

Ostatnia styczniowa świeca Yankee Candle Black Plum Blossom to kolejny powrót po latach. W kwietniu będzie co prawda zapachem miesiąca, ale na Homedelight już teraz udało mi się upolować ją w dobrej cenie. W recenzji wosku (KLIK) opublikowanej na blogu 2,5 roku temu wspominałam, że zapach tak mi się podoba, iż poważnie myślę o zakupie świecy. Cóż, trochę to trwało, ale jak widzicie w końcu ją mam ;)
yankee candle black plum blossom

I to już wszystkie pachnące nowości, które dołączyły do mnie w styczniu. Każda cieszy mnie niesamowicie i nie mogę przestać się nimi zachwycać. Nie poszalałam w tym roku na wyprzedażach ciuchowych ani kosmetycznych, to chociaż w świecach nadrobiłam z nawiązką ;) Dajcie znać, czy znacie i lubicie, któryś z tych zapachów. A może sami również w styczniu skusiliście się na pachnące zakupy?

Pozdrawiam
Ania

Domowe SPA z balsamem w świecy Bioamare

$
0
0

Dziś na blogu znów będzie o świecy, ale tym razem w nieco innym wydaniu. Kilka miesięcy temu pisałam Wam o genialnych musach do ciała Bioamare. Dziś chciałabym przedstawić Wam kolejny produkt tej marki - balsam w świecy o zapachu zielnej herbaty.
świeca do masażu bioamare

BALSAM W ŚWIECY BIOAMARE to aromatyczna mieszanka masła shea, oleju kokosowego i witaminy E. Jej zadaniem jest nawilżyć, odżywić i zregenerować skórę, sprawiając by była miękka i jedwabiście gładka. Odprężający zapach zielonej herbaty pomaga wyciszyć się i zrelaksować.

Skład: Butyrospermum Parkii, Coconut Oil, Tocopheryl Acetate, Parfum.
świeca do masażu etykieta

Balsam w świecy Bioamare ma bajecznie prosty, naturalny skład i przepięknie pachnie zieloną herbatą. Zamknięty został w metalowej puszce, a jego konsystencja jest typowa dla balsamów do ciała z masłem shea. Leniwce bez problemu mogą nakładać balsam w sposób tradycyjny, bez odpalania knota, ale umówmy się -  nie o to w tym produkcie chodzi.
świeca do masażu

Balsam w świecy idealnie sprawdzi się przy okazji małego domowego SPA. Najlepiej odpalić go w łazience podczas odprężającej kąpieli. W czasie, kiedy my będziemy się relaksować w wannie, balsam roztopi się wypełniając łazienkę subtelnym zapachem. Po wyjściu z kąpieli gasimy knot i wmasowujemy w ciało ciepły olejek. Proste, prawda? A jakie przyjemne! Ciepło olejku doskonale rozgrzewa skórę w mroźne zimowe wieczory, a subtelny zapach i migocący płomień relaksują i tworzą klimatyczny nastrój. Efekty pielęgnacyjne stosowania balsamu w świecy Bioamare są wręcz fenomenalne. Skóra po zabiegu jest intensywnie i długotrwale nawilżona, miękka, gładka i miła w dotyku.
świeca do masażu

Balsam w świecy Bioamare to fantastyczny produkt, który nie tylko zapewnia skórze wysokiej klasy pielęgnację, ale też zamienia zwykłą codzienną czynność nawilżania ciała w wyjątkowy rytuał pielęgnacyjny. Zdecydowanie warto go wypróbować i choć raz na jakiś czas zarezerwować sobie taki wieczór dla siebie. Albo spędzić go we dwoje. W końcu zbliżają się Walentynki ;)

Pozdrawiam
Ania

Ciepłe wełniane rękawiczki od Yankee Candle

$
0
0

Niedziela przywitała nas powrotem zimy i nową dostawą świeżego śniegu. Korzystając więc ze sprzyjających okoliczności przyrody, przychodzę dziś do Was z recenzją samplera Yankee Candle o zapachu... ciepłych wełnianych rękawiczek :)
yankee candle my favorite things

YANKEE CANDLE WARM WOOLEN MITTENS to zapach z limitowanej kolekcji My Favorite Things inspirowanej piosenką o tym samym tytule. Producent opisuje Warm Woolen Mittens jako "przytulny zapach z nutą cytryny, jabłka, lilii i piżma".

Zapach jest świeży, a jednocześnie otulający w odbiorze. Faktycznie pachnie jak prawdziwe wełniane rękawiczki. Takie świeżo wyprane i wysuszone na piecu kaflowym. Z wyraźnie wyczuwalnym aromatem płynu do płukania wełny. Rękawiczki zdecydowanie mają w sobie coś retro. Ich zapach nieodparcie kojarzy mi się z moją babcią, która zawsze zimą dziergała nam ciepłe serdaczki na drutach. Tak, jest babciny. Ale w taki bardzo ciepły i pozytywny sposób.

Sampler paliłam w kominku jak wosk i  moc zapachu określiłabym jako dobrą. Roztopiona na raz 1/4 samplerka ładnie wypełnia zapachem cały pokój, ale nie męczy, nie dusi, nie przytłacza.
yankee candle my favorite things

Yankee Candle Warm Woolen Mittens to bardzo przyjemny zapach, który budzi miłe wspomnienia. Etykieta i kolor wosku może nie wyglądają zachęcająco, zwłaszcza na tle innych yankowych propozycji, ale jego wnętrze z pewnością nie rozczarowuje. Jeśli tylko będziecie kiedyś mieli okazję go wypróbować, to serdecznie polecam. Naprawdę warto. 

Pozdrawiam
Ania

Wąsy na kotach

$
0
0

W poprzednim wpisie opowiadałam Wam o zapachu ciepłych wełnianych rękawiczek z limitowanej kolekcji Yankee Candle My Favorite Things. Dziś chciałabym pokazać Wam drugi zapach z tej kolekcji, który miałam okazję wypróbować, a mianowicie... wąsy na kotach.
sampler yankee candle

YANKEE CANDLE WHISKERS ON KITTENS  to według producenta słodki i przytulny zapach  z delikatną nutą drzewa sandałowego,wanilii i piżma.

Po opisie można by się spodziewać typowego słodziaka, tymczasem kocie wąsy to zapach perfumeryjny i kwiatowy w odbiorze. Podobnie jak rękawiczki, ma w sobie coś babcinego. Wąchając go widzę przed oczami ciemny pokój z ciężkimi meblami i starą tapetą, a w nim drobną staruszkę w skrzypiącym bujanym fotelu, z kotem na kolanach i robótką w ręku. Wszędzie unosi się specyficzny zapach starości, ciężkich perfum i duszący aromat stojących w wazonie kwiatów...

Yankee Candle Whiskers On Kittens to jeden z najbardziej rozchwytywanych zapachów, a cena dużego słoja waha się obecnie w granicach 250-300 zł. Z jednej strony się temu nie dziwię, bo świeca wygląda po prostu obłędnie! Wosk w stonowanym, fioletowym odcieniu i ta bajeczna etykieta z kotem zdecydowanie działają na mnie jak magnes i czasem czuję pokusę, by ją zdobyć. Nie ukrywam jednak, że zapach nie do końca trafił w mój gust. O ile na sucho jest intrygujący i na swój specyficzny, starczy sposób przyjemny, o tyle w paleniu wyczuwam w nim nutę, która drażni mnie i odpycha. Ale może to i dobrze, bo albo zostałabym z niespełnionym świecowym marzeniem, albo poszłabym z torbami.

A Wy mieliście okazję wąchać wąsy na kotach? ;)

Pozdrawiam
Ania

Yankee Candle Fluffy Towels, czyli jak pachną puszyste ręczniki?

$
0
0

Mimo, że kocham zimę, a za oknem wciąż mamy jeszcze śnieg i mróz, to jednak jakoś tak podświadomie chyba czuję już zbliżającą się wiosnę. Zaczęło mi już brakować w domu świeżych kwiatów, zrobiłam pierwsze większe porządki i jakoś tak instynktownie zaczynam szukać lżejszych, świeżych zapachów...
wosk yankee candle fluffy towels

YANKEE CANDLE FLUFFY TOWELS to według producenta aromat świeżego prania z nutą cytryny, jabłka i lawendy. W zapachu tym możemy wyróżnić następujące nuty zapachowe:
- nuty głowy: bergamotka, cytryna, woda kolońska, jabłko
- nuty serca: lawenda, geranium, goździk, konwalia, kwiat pomarańczy, liście fiołka, brzoskwinia
- nuty bazy: piżmo, drzewo sandałowe, irys
wosk yankee candle fluffy towels

Fluffy Towels to niewątpliwie zapach świeżego prania. Czysty, rześki, ale jednocześnie mający w sobie coś otulającego. Faktycznie kojarzy się ze świeżo upranymi ręcznikami, takimi ciepłymi, dopiero co zdjętymi z grzejnika, bądź suszarki. Na sucho tego nie czułam, ale w paleniu nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że Fluffy Towels to bardziej świeża i mniej słodka wersja Soft Blanket. I równie przyjemna.

Moc zapachu określiłabym jako dobrą. Pół tarty wrzucone do kominka wypełniło zapachem nie tylko cały pokój, ale również sąsiadujący z nim korytarz. Mimo swojej mocy zapach nie męczył i nie dusił. Wręcz przeciwnie, przez cały czas palenia pozostał miły dla nosa, wypełniając mieszkanie przyjemnym aromatem czystości i świeżości. To taki idealny zapach na zbliżające się wiosenne porządki :)

Ja jestem zdecydowanie na tak! A Wy?

Nazwa: Yankee Candle Fluffy Towels
Linia zapachowa: Fresh
Dostępność:GOODIES.PL

Pozdrawiam
Ania

Grudniowo-styczniowe zużycia

$
0
0

Witajcie Kochani :) Walentynki walentynkami, ale czas wracać do rzeczywistości i rozliczyć się w końcu ze zużyć kosmetycznych. Poniżej przedstawiam Wam moje zużycia kosmetyczne z grudnia i stycznia. Zapraszam na garść mini recenzji.
świąteczne masła do ciała the body shop

Masła do ciała The Body Shop Frosted Berries i Spiced Apple -  maluchy dostałam pod choinkę, duże opakowanie dokupiła w styczniu sama. Zapach Frosted Berries jak widać przypadł mi do gustu, chociaż jabłuszko też było bardzo apetyczne :) Działanie jak zawsze w przypadku TBS bez zarzutu - świetne, długotrwałe nawilżenie.
zużycia kosmetyczne

Płyn micelarny Sylveco - dwa opakowania, jedno z grudnia, drugie ze stycznia. Trzecie już stoi w łazience :) Bardzo fajny, naturalny micel, który bez problemu usuwa makijaż, nie wysusza skóry, łagodzi podrażnienia i zmniejsza zaczerwienienia.

Krem BB SKIN79 Gold - gościł u mnie już po raz drugi. Ma bardzo fajną, treściwą konsystencję, która zimą fajnie otula skórę, chroniąc ją przed mrozem, wiatrem i utratą wilgoci. Krem trzyma się na buzi cały dzień, nie warzy się i nie zbiera w załamaniach.

Balsam do ciała z masłem shea Organique - to jedno z najlepszych mazideł do ciała na zimę. Mocno natłuszcza i długotrwale nawilża suchą skórę, zapewniając jej odpowiednią pielęgnację i ochronę. Zapach magnolii jest po prostu obłędny i regularnie do niego wracam.

Balsam do ust HURRAW! - naturalny balsam ochronny do ust o zapachu wanilii. Towarzyszył mi w najtrudniejszym zimowym okresie i sprawdził się doskonale. Świetnie nawilżał, odżywiał i chronił delikatną skórę ust, a dzięki wygodnej formie sztyftu mogłam go zawsze mieć przy sobie. Na wiosnę z pewnością skuszę się na jakiś bardziej owocowy wariant.

Pomadka z peelingiem SYLVECO - podobnie jak w przypadku płynu micelarnego dwie sztuki, jedna z grudnia, druga ze stycznia. Trzecia już jest w użyciu. Bardzo polubiłam tą pomadkę i nie wyobrażam sobie by mogło jej zabraknąć w mojej kosmetyczce. Nawet nie myślę już o powrocie do peelingów w słoiczkach.
puste opakowania po kosmetykach

Płyn do higieny intymnej Facelle - bardzo go lubię zarówno do higieny intymnej, jak i prania pędzli. Tani, wydajny, delikatny, skuteczny. Aktualnie używam wersji Sensitive, ale aloesowa to mój zdecydowany nr 1.

Żel do mycia twarzy Sylveco - rozgościł się już chyba u mnie na stałe. Do zapachu tak się już przyzwyczaiłam, że w ogóle go już nie czuję. Żel skutecznie oczyszcza skórę, bez problemu zmywa nawet makijaż, a jednocześnie nie podrażnia i nie wysusza. Prosty, krótki skład, wysoka wydajność, niska cena i powszechna dostępność to jego dodatkowe zalety, które sprawiają, że nie szukam niczego więcej.

Krem do twarzy REVME - krem na dzień nr 3 to preparat przeznaczony do pielęgnacji skóry tłustej i trądzikowej, zwierający w składzie m.in. białą glinkę i kwas salicylowy. Doskonale sprawdzał się pod makijaż - nawilżał skórę, szybko się wchłaniał, zmniejszał wydzielanie sebum. Bardzo go lubiłam.

Krem do twarzy Origins GinZing - bardzo przyjemny lekki krem, który ładnie nawilżał i rozświetlał skórę. Miał piękny, energetyczny zapach i miałam wrażenie jakby delikatnie chłodził skórę, dzięki czemu świetnie sprawdzał się o poranku. Zużyłam go z prawdziwą przyjemnością.

Maseczka Origins z różową glinką - miniaturka, którą miałam okazała się być bardzo wydajna i starczyła mi na bardzo długo. Maseczka okazała się być genialna dla mojej trądzikowej skóry, błyskawicznie rozprawiając się z dużymi, ropnymi wypryskami, jakie lubią mnie nawiedzać. Wystarczyło jedno użycie wieczorem, by następnego dnia rano stany zapalne były widocznie zredukowane. Koniecznie muszę zakupić pełnowymiarowe opakowanie!

Żel pod prysznic The Body Shop British Rose - rozkochał mnie swoim pięknym, kobiecym zapachem, przywodzącym na myśl uwodzicielskie perfumy. Działanie jak w przypadku wszystkich żeli TBS bez zarzutu. Z pewnością będę do niego wracać.

I to już wszystkie produkty, które udało mi się zużyć od grudnia do stycznia. A jak tam Wasze pierwsze noworoczne zużycia?

Pozdrawiam
Ania

Wyniki pachnącego rozdania!

$
0
0

Witajcie Kochani :) W leniwe niedzielne popołudnie przychodzę do Was z wynikami pachnącego rozdania. Zanim ogłoszę zwycięzcę, chciałabym Wam bardzo serdecznie podziękować za tak liczny udział i wszystkie Wasze odpowiedzi, w których dzieliliście się ze mną swoimi ulubionymi zapachami. Czytałam je z prawdziwą przyjemnością i bardzo żałuję, że nie mogę nagrodzić Was wszystkich.

Niestety nagroda jest tylko jedna, więc nie przedłużając przejdźmy do wyników. Osobą, której tym razem dopisało szczęście jest...

Serdecznie gratuluję i czekam na dane do wysyłki :)

Pozostałym raz jeszcze bardzo dziękuję za udział i już teraz życzę powodzenia w kolejnych rozdaniach. Bądźcie czujni!

Pozdrawiam
Ania

Naturalny dezodorant Schmidt's

$
0
0

Temat szkodliwości antyperspirantów i zawartych w nich soli aluminium powraca na blogach regularnie. Wtedy zwykle też pojawia się temat naturalnych produktów do walki z potem i nieprzyjemnym zapachem, które byłyby skuteczne i bezpieczne dla zdrowia zrazem. Do tej pory omijałam je szerokim łukiem, bo większość z nich swoje działanie opierała na właściwościach ałunu - minerału, którego głównym składnikiem jest, o ironio, aluminium, a konkretnie siarczan glinu. Związek ten, co prawda sam w sobie nie jest wchłaniany przez skórę, ale za to bardzo łatwo rozpuszcza się w wodzie i... naszym pocie. W wyniku tego rozpuszczania powstaje zaś glin (aluminium) w czystej postaci - wchłaniany przez skórę o wiele lepiej niż sole glinu znane nam z tradycyjnych antyperspirantów. Pierwszą alternatywą, którą mnie zainteresowała, i którą zdecydowałam się przetestować, były naturalne dezodoranty Schmidt's.
dezodorant schmidt's bergamotka z limonką

Dezodoranty Schmidt's cechuje krótki, naturalny skład, wolny od aluminium, glikolu propylenowego, parabenów i ftalanów. Dostępne są w formie słoiczka, bądź sztyftu, w kilku wersjach zapachowych do wyboru. Ja na początek zdecydowałam się na najmniejszą dostępną opcję - słoiczek o pojemności 14,79 g i wybrałam dla siebie wersję o zapachu bergamotki i limonki.

Skład: Butyrospermum parkii (shea butter), Sodium bicarbonate (baking soda), Maranta arundinacea (arrowroot) powder, Theobroma cacao (cocoa) seed butter, Citrus bergamia (bergamot) essential oil, Citrus aurantifolia (lime) essential oil, Tocopherol (vitamin E), Humulus lupulus (hop) extract
dezodorant schmidt's 14,79 g

Wersja, którą wybrałam jest idealna do przetestowania produktu, bądź do zabrania w podróż. Wykonany z plastiku słoiczek wielkością przypomina balsam lub peeling do ust, a więc jest naprawdę malutki, mimo to jednak, spokojnie starcza na ok. 2 miesiące codziennego stosowania.

Sam dezodorant ma gęstą, zbitą konsystencję, typową dla produktów z wysoką zawartością masła shea.  Pod wpływem ciepła dłoni produkt ładnie się topi, dzięki czemu łatwo się aplikuje na skórę. Zapach, który posiadam jest niezwykle przyjemny i świeży. Nie utrzymuje się długo na skórze i jest raczej subtelny, więc nie kłóci się z perfumami.
dezodorant schmidt's w słoiczku

Jeśli chodzi o działanie dezodorantu Schmidt's, to po zużyciu całego opakowania wciąż mam nieco mieszane uczucia. Ale po kolei. Jak sama nazwa wskazuje, dezodorant Schmidt's jest tylko dezodorantem, a więc w żaden sposób nie blokuje wydzielania potu, a jego zadaniem jest jedynie zapobieganie powstawaniu nieprzyjemnego zapachu. Należy o tym pamiętać, żeby przestawiając się z antyperspirantu na dezodorant nie być zawiedzionym. Ja pamiętałam i tutaj nie mam do niego żadnych pretensji. Natomiast nie do końca jestem zadowolona właśnie z tej ochrony przed zapachem, którą jakby nie było produkt powinien zapewnić - najzwyczajniej w świecie w połowie dnia czuję się już niezbyt nieświeżo, co jest średnio komfortowe. Gwoli sprawiedliwości dodam, że należę do osób, które pocą się dużo i intensywnie, więc nie jestem łatwym obiektem do testowania tego typu produktów. Lata stosowania antyperspirantów i przyzwyczajenie do ich działania, z pewnością też wpływają na moje odczucia. Mimo to jednak, wciąż odczuwam pewien niedosyt.
konsystencja dezodorantu schmidt's

Podsumowując, naturalny dezodorant Schmidt's to ciekawy i przyjemny produkt, który ma dużą szansę sprawdzić się u osób, które nie mają większych problemów z poceniem. Dezodorant szybko się wchłania, nie zostawia śladów na ubraniach i wbrew pozorom nie jest specjalnie kłopotliwy w użyciu - do aplikacji ze słoiczka naprawdę można się przyzwyczaić i po jakimś czasie przestaje to być problemem. Jak wspomniałam, przy dużej potliwości ochrona przed nieprzyjemnym zapachem może nie być wystarczająca, ale to już kwestia indywidualna i najlepszym sposobem by się o tym przekonać, jest sprawdzenie produktu na sobie. Ja w każdym razie rozważam zakup jeszcze jednego opakowania (może tym razem sztyftu, dla porównania?), choćby po to, by przekonać się, jak produkt będzie sprawdzał się w cieplejszych miesiącach i mieć zdrowszą alternatywę dla antyperspirantu na mniej intensywne dni.

Pozdrawiam
Ania
Viewing all 625 articles
Browse latest View live