Mija już pierwsza dekada sierpnia, a ja dopiero przychodzę do Was z lipcowym projektem denko. Troszkę się u mnie dzieje ostatnio i stąd takie zaległości, ale jak to mówią - co się odwlecze, to nie uciecze. Jeśli więc jesteście ciekawi jakie produkty zdenkowałam w ubiegłym miesiącu i jaka jest moja opinia na ich temat, to zapraszam do lektury :)
INDIGO RICHNES HAND CREAM LOVE STORY wygodne opakowanie z pompką, całkiem niezły skład i optymalne nawilżenie sprawiały, że mimo sztucznego, męczącego zapachu nawet lubiłam sięgać po ten kremik. Całkiem fajnie się sprawdzał na szafce nocnej i zużyliśmy go w sumie do spółki z mężem.
WODA TERMALNA URIAGE to jeden z
10 kosmetyków, do których ciągle wracam. Stosuję ją czasem zamiast toniku, do zwilżania glinek i odświeżenia w ciągu dnia. Świetnie łagodzi podrażnienia i koi skórę, mam też wrażenie, że pomaga utrzymać w ryzach trądzik. Nowa butelka już w użyciu.
KREM DO RĄK ORGANIQUE ANTI-AGE to bardzo przyjemny kremik, w sam raz do torebki. Estetyczna, wygodna tubka, przyjemny, winogronowy zapach, lekka konsystencja i doskonałe działanie czynią z niego produkt, po który sięga się z prawdziwą przyjemnością. Z pewnością jeszcze nie raz u mnie zagości.
ANTYPERSPIRANT VICHY to mój absolutny must have i chyba każdy, kto ma problemy z nadmierną potliwością wie, że to maleństwo naprawdę potrafi uratować człowieka w niejednej sytuacji. Oczywiście już zakupiłam nowe opakowanie.
ŻEL DO GOLENIA GILLETTE SATIN CARE to stały bywalec mojej łazienki. Wersja lawendowa jest moją ulubioną jeśli chodzi zapach, ale w kwestii działania lubię wszystkie tak samo. Są gęste, wydajne i spełniają swoją rolę jak należy, zapewniając dokładne golenie bez podrażnień. Nowe opakowanie już w użyciu.
PŁYN MICELARNY BIODERMA to najlepszy micel ever, mówcie sobie co chcecie. Używam go od lat i choć co jakiś czas skusi mnie do przetestowania coś innego, to i tak zawsze do niego wracam utwierdzona jedynie w przekonaniu, że nic mu nie dorówna.
INDIGO RICHNESS BODY LOTION INDIGOLICIOUS miał przeciętny skład i takie samo działanie. Zapach niby ładny, ale strasznie sztuczny i na dłuższą metę męczący. Plus za wygodne opakowanie z pompką.
SYLVECO TYMIANKOWY ŻEL DO TWARZY to prawdziwa perełka za grosze. Prosty, przyjazny skórze skład, skuteczne, a zarazem delikatne oczyszczenie skóry, bez uczucia ściągnięcia, zaczerwienień, podrażnień. Do tego wygodne opakowanie z pompką, łatwa dostępność i niska cena. No produkt ideał. Nowa buteleczka już stoi w łazience.
KREM DO RĄK TOŁPA starczył dosłownie na kilka użyć, ale może to i dobrze, bo był bardzo przeciętny. Nie nawilżał wystarczająco, a tego przede wszystkim spodziewałabym się po kremie-kokonie.
MASKI DO WŁOSÓW KALLOS służyły mi głównie do mycia włosów - wersji Omega używałam kiedy potrzebowałam dociążenia i wygładzenia, aloesowej kiedy chciałam dodać włosom objętości. Obie sprawdzały się świetnie w swojej roli, więc zakupiłam je po raz drugi.
BALSAM DO UST NUXE mój absolutny nr 1 w tej kategorii. Nawilża, regeneruje i chroni jak żaden inny, a dzięki specyficznej tępej konsystencji świetnie się sprawdza pod kolorowe pomadki, zabezpieczając usta bez obniżania trwałości koloru. Wkrótce z pewnością zamówię kolejny słoiczek.
REVME KREM POD OCZY NR 5 trafił do mnie w ramach współpracy z marką i byłam z niego bardzo zadowolona. Ładnie nawilżał skórę pod oczami, delikatnie rozjaśniał cienie i redukował drobne opuchnięcia. Myślę, że kiedyś jeszcze się spotkamy.
BIBUŁKI MATUJĄCE INGLOT cenię sobie za to, że skutecznie ściągaja z buzi nadmiar sebum, nie niszcząc przy tym makijażu. Nie są nasączone żadnym pudrem, więc nie dokładamy sobie kolejnej warstwy, czego bardzo nie lubię. Jedynie opakowanie mogłoby być bardziej trwałe, bo noszone w torebce trochę się jednak niszczy. Mimo to i tak je uwielbiam i już mam w kosmetyczce nowe.
MAC LIGHTSCAPADE to fantastyczny rozświetlacz dla baldziochów, o bardzo neutralnym odcieniu. Na buzi daje subtelny efekt, idealny do dziennego makijażu. Uwielbiałam go i stosowałam codzinnie, poważnie też myślę nad zakupem nowego opakowania.
![pomadki ochronne pomadka z peelingiem sylveco]()
POMADKA Z PEELINGIEM SYLVECO zastąpiła mi peelingi do ust w słoiczku. Jest delikatna, więc używam jej dwa razy dziennie, rano i wieczorem, a ona nie tylko złuszcza martwy naskórek pomagając pozbyć się suchych skórek, ale też doskonale nawilża usta. Forma sztyftu jest bardzo wygodna w użyciu, więc nie mam problemów z regularnością, co przy słoiczkach niestety mi się zdarzało. Zużyłam już kilka opakowań, zakupiłam kolejne i na razie chyba tak zostanie.
POMADKA RUMIANKOWA ALTERRA to przyjemna pomadka nawilżająca o przyjaznym składzie, dostępna od ręki w każdym Rossmannie za niewielkie pieniądze. Ponoć ze względu na wysoką zawartość olejku rycynowego doskonale się sprawdza jako odżywka do brwi i rzęs, ale niestety nie jestem systematyczna w takim jej stosowaniu, więc wciąż jeszcze nie miałam okazji sprawdzić tego na sobie. Mimo, że kupując nowe opakowanie zawsze obiecuję sobie, że tym razem będzie inaczej ;)
PRÓBKI: Naturativ rewitalizujący balsam do rąk, Versace Eros, DKNY Be Delicious, Mango Lady Rebel, Giorgio Armani Si.
Przechodząc do zużyć niekosmetycznych, w lipcu wypaliłam dwie świece zapachowe.
YANKEE CANDLE PINK DRAGON FRUIT piękny, egzotyczny zapach smoczego owocu, idealnie się sprawdzał w ciepłe, letnie dni. Fantastycznie orzeźwiał, dodawał energii i poprawiał nastrój, a do tego był tak intensywny, że czuć go było już na klatce. Średni słoik palił się bezproblemowo i jedyne czego żałuję, to że tak szybko się skończył.
BATH AND BODY WORKS VANILLA BEAN moja pierwsza duża świeca BBW i z pewnością nie ostatnia. Dzięki trzem knotom szybko się rozpalała, wypełniając mieszkanie słodkim aromatem wafelków śmietankowych. Bardzo lubiłam ją palić wieczorami, zwłaszcza w chłodniejsze dni.
WOSKI ZAPACHOWE YANKEE CANDLE:
Sunset Breeze,
Passion Fruit Martini, Market Blossoms,
Cotton Candy,
Dreamy Summer Nights,
Flowers in the Sun,
Cassis,
Mango Peach Salsa,
Vanilla Cupcake,
Snow in Love,
Season of Peace,
Serengeti Sunset - większość recenzowałam już na blogu, więc jeśli jakiś zapach szczególnie Was interesuje, wystarczy kliknąć w nazwę.
WOSK ZAPACHOWY GOOSE CREEK CANDLE SIPPING TEA - bardzo przyjemny i relaksujący zapach owocowej herbatki, idealny do palenia rano i w ciągu dnia. Lekki, nie męczy i raczej nikomu nie powinien przeszkadzać, więc spokojnie można palić go również podczas wizyty gości. Polecam.
I to już wszystkie moje lipcowe zużycia. Myślę, że poszło mi całkiem nieźle, zwłaszcza, że zakupów kosmetycznych znów nie zrobiłam dużo. Gorzej ze świeczkami, ale to już historia na osobnego posta ;)
Pozdrawiam,
Ania